Jeden z najlepszych przykładów, jakie widziałem, opisałem w „The Service Culture Handbook”. Chodziło o regionalną kablówkę na Florydzie, która nazywa się Brighthouse Networks (później przejęła ich inna kablówka). Brighthouse przeanalizowało, ile czasu kierownictwo spędza na zatwierdzaniu większych kwot.
Ten proces zatwierdzania kosztował firmę dwie rzeczy. Po pierwsze, kierownictwo musiało poświęcić czas na zatwierdzanie, po drugie, wiemy, że im dłużej trwa załatwienie jakiejś sprawy, tym bardziej denerwuje się klient. A to oznacza, że kwota może być jeszcze wyższa.
Pozwolili więc pracownikom na zarządzanie pewnym aspektem finansów bez zatwierdzenia. Następnie przeprowadzili audyt wszystkich wydanych kwot, które przekroczyły 250 USD. Po sześciu miesiącach okazało się, że nie przyznano ani jednej kwoty, której nie należało przyznać.
Oto przypadek biznesowy. Klientom oszczędzasz sporo zdenerwowania, obniżasz więc ryzyko ich utracenia, a my oszczędzamy dużo czasu administracyjnego, który poświęcilibyśmy na zatwierdzanie rzeczy, które i tak zostałyby zatwierdzone. Dlaczego nie mieliby tego po prostu robić pracownicy?